poniedziałek, 18 lutego 2013

Paplanina o fandomie, part one.

To jest ten moment, w którym przypominam sobie o tym, że ten blog istnieje, a ja niczego nowego nie raczę na nim napisać.
Nie mam sklerozy, ale powiedzmy, że to przez sklerozę, a nie przez lenistwo. 

Z pewnością nie mogę się rozpisać o swoim życiu codziennym, bo przecież nic ciekawszego się nie dzieje, a od drobiazgów mam żurnale na dA. Muszę się zabrać za ich pisanie, tak btw.
Jest po prostu produktywnie, że tak to ujmę.

Ogólnie rzecz biorąc, pomyślałam sobie, że warto by było zapisać tutaj moje złote myśli, których nie mam, oraz wszelkiego rodzaju wywody. A na takie właśnie wywody nabrałam ochoty dzisiaj.
Temat będzie niemalże banalny, bo w końcu jest często poruszany. A, że tłucze mi się po głowie już od jakiegoś czasu, to pora się nad nim zastanowić.
Cóż, zacznijmy od tego, że pewnego dnia Rin spytał:

"Jak to jest z tym fadomem?"

Oczywiście chodziło o fandom M&A, a nie żaden inny. 
I w momencie, kiedy zostało mi zadane to pytanie, zaczęła się zaduma. No właśnie. Jak to jest?
Pozwoliłam sobie podzielić owy fandom na kilka grup. Straszne tego dużo! Cosplayerzy, hejterzy, drama queeny, uzzlangi, orgowie, indywidualiści z Bożej łaski (dzięki, Aśka, za to, że mogłam Ci ukraść określenie, love U <3), otaku, cichociemni, tardzi, rysownicy, pisarze, czy też osoby, które nie zaliczają się do żadnej z podgrup, a przecież w fandomie są.

"... ale czy oni nie powinni zachowywać się jak grupa?"

No właśnie, sęk w tym, że pewnie tak byłoby wygodniej, ale tak nie jest. Dlaczego? Cóż, dobre pytanie. Chociaż sama od dawna należę do tardów (Magi <3), indywidualistów z Bożej łaski (Peace you, hehe), czy też po części do cosplayerów, zauważyłam, że nawet w tym najbliższym środowisku, sporo osób się gryzie. Tak było, jest i będzie. Zważając na to, że większość fandomu stanowią osoby w wieku gimnazjalnym, czy licealnym. A ile osób się ze sobą żre w gimnazjum? Ile w liceum? Między ludźmi były, są i będą zatargi. To chyba żadna nowość, co?

"Dobra, ale obejdzie sie bez dram?"

Cóż, jak to określić... O, już wiem! Jeśli potrafisz zaangażować się w życiu społecznym i żyć z innymi w harmonii (BOŻE, CO TO ZA OKREŚLENIA), to oczywiście, że się obejdzie. Dlaczego? Zadaj kolejne pytanie, to Ci odpowiem!


"Czaję. W takim razie... czym się różni fandom od innych środowisk?"

Szczerze? NICZYM. Zasady moralne wciąż są te same. Nie zapominajmy, że fandom jest po prostu grupą ludzi o tym samym (lub podobnym) hobby. Nie rozumiem fenomenu odgradzania fandomu murem od innych środowisk społecznych. To wciąż jest to samo! Ale można łatwo zauważyć tendencję do mangowców do tego, że sami siebie uważają za innych i się tą fałszywą innością afiszują.
Dlaczego fałszywą?
Ano, bo tak naprawdę każda subkultura (o ile oczywiście mogę zaliczyć do tego mangowców) jest inna, a inność mangowców jest często wyolbrzymiana przez nich samych. Szczerze mówiąc, to i ja zauważyłam to stosunkowo niedawno.
Mam wrażenie, że fandom często zaczyna widzieć różnicę pomiędzy dramą, a kłótnią. Pomiędzy kąśliwymi uwagami, a hejtowaniem. Pomiędzy potrzebą bycia w centrum uwagi, a atencją. Niby to samo, nie? Jednakże czasem mam wrażenie, że to dwie inne rzeczy, właśnie przez takie wyolbrzymianie. 

"Ponoć fandom często spotyka się z nietolerancją..."

Oczywiście, że tak! Sęk w tym, że mogłabym się nad tym zdaniem rozwodzić dopiero wtedy, kiedy brzmiałoby ono: "Ponoć ludzie często spotykają się z nietolerancją", bo tak to jest. Nie wszyscy się akceptują, tak? To było od zawsze. Ludzie mają dwie sprzeczne ze sobą opinię, kompletnie różne poglądy i dlatego często dochodzi do sporów z użyciem ognia, miecza i żarzącego się węgla. Nie jest to problem, który dotyka wyłącznie fandom mangowy. 

"Czyli wychodzi na to, że tak naprawdę mam do czynienia z grupą (głównie) nastolatków, którzy mają takie hobby jak ja?"

Dokładnie tak! Geez... Gdyby wszyscy tak szybko to załapywali, to żyłoby się łatwiej. A to pytanie jest jednocześnie samą w sobie odpowiedzią. 
A tak z mojego punktu widzenia, to dodam, że nie śmiać mi się chce, zarówno wtedy kiedy postrzega się fandom jako lożę hejterów, jak i wtedy kiedy postrzega się go jako wielką, kochającą się rodzinę. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność, bo krucho z nami będzie.

"Mam się czego bać?"

Przyznam szczerze, że... nie. No, a przynajmniej dopóki się nie wrobisz w jakąś głupotę, typu, lansowanie się na krzywdy i te sprawy. Wszystkie rady dotyczące miłego funkcjonowania w fandomie są identyczne jak te, które mówią o funkcjonowaniu w jakimkolwiek społeczeństwie, czyli ogólnie - między ludźmi. Jak widzisz, ja od jakiegoś czasu stoję trochę z boku, głównie przez brak czasu i ochoty, ale dawniej było tak, że w życiu konwentowym, czy innym powiązanym z fanomem się angażowałam i jestem żywa, jak widzisz. 
Albo goła i wesoła. Nevvermind.



To by było na tyle.
Jestem świadoma tego, że może mi się dostać za ten wpis, bo Rin zadawał głupie pytania i nawet nie ujęłam połowy tego co chciałam, bo brat. Tak, zwalę wszystko na niego. Love ya, bro <3

Uciekam  robić projekt na  malarstwo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz